Rianne S Heart Vibe wibrujące serduszko

Zakupione w 2020 w czasie lockdownu (jak wszyscy, nudziłam się w domu ????), po wielu miesiącach researchu, bo była to moja pierwsza zabawka. Zastanawiałam się nad nim a pingwinkiem, ostatecznie uznałam, że serduszko może być bezpieczniejszym pierwszym wyborem.
Jest śliczne, ciche, cena super szczególnie na pierwszą zabawkę, ale to tyle z plusów. Jest bardzo delikatne nawet na najwyższym trybie, niewygodnie się je trzyma - jest małe i siłą rzeczy ma mało ergonomiczny kształt, ślizga się w rękach, czasem nadgarstek potrafi zaboleć. Muszę się bardzo skupić i spędzić dużo czasu na zabawie żeby udało mi się dojść, a nie mam z tym zwykle problemu.
Mnie serduszko zniechęciło do zabawek i kolejną kupiłam dopiero w grudniu 2023 - tym razem pingwinka i w nim absolutnie się zakochałam i wpadłam w szał kupowania zabawek :) Po spróbowaniu kilku rzeczy doszłam do wniosku, że po prostu tego typu wibracja nie jest dla mnie, moje jedynie jako wstęp do czegoś mocniejszego.

Wahałam się, czy nie dać serduszku 3 gwiazdek, ale Rianne S Heart Vibe naprawdę był dla mnie rozczarowaniem na pełnej linii.
Zachęcona pozytywnymi opiniami na temat produktu dokonałam jego zakupu i powiem jedno — jeśli szukacie słodkiego gadżetu w kształcie serca do swojej kolekcji, dużo bardziej polecam na przykład powietrzny stymulator Cutie Heart Satisfyer.

O zaletach oraz wadach Rianne S Heart Vibe:

Plusy:
- Ładowany przez USB
- Mały i dyskretny, o subtelnym designie

Minusy:
- Po prostu za słaby. Jeżeli tak jak ja potrzebuje mocniejszej stymulacji, to ta zabawka najwyżej go połaskocze. W moim przypadku naprawdę ciężko tu mówić o jakichkolwiek przyjemniejszych doznaniach.
- Trzeba uważać z ilością lubrykantu, ponieważ przy użyciu zbyt dużej ilości, przez swój kształt i rozmiar Rianne S Vibe... po prostu wyślizgnie wam się z ręki. Wielokrotnie. Co jak można się domyślić, bywa mega frustrujące.
- Nie jest wodoodporny, o czym co prawda wiedziałam, zamawiając go, jednakże wciąż jest to w pewien sposób ograniczające.

Po zaledwie miesiącu prób przekonania się do tego gadżetu poddałam się, a serduszko wylądowało bezpowrotnie gdzieś w głębi szafy. Wyciągnęłam je dopiero na potrzeby tej recenzji i moja opinia niestety pozostaje niezmieniona.

Oczywiście wszyscy jesteśmy innymi, indywidualnymi osobami, więc cieszę się, że serduszko to sprawiło radość innym, zadowolonym recenzentom. W moim przypadku się po prostu nie sprawdziło.

Serduszko było moim pierwszym gadżetem. Kupiłam je z polecajek u Kasi Co z Tym Seksem i na początku musiałam ustawiać na najmocniejsze tryby, a orgazmy były co najwyżej poprawne i jednak nadal wystarane. Po jakimś czasie mam wrażenie, że łechtaczka się uwrażliwiła i zaczęłam odkrywać inne kombinacje, które dłużej utrzymują wysoki stan przyjemności bez zbyt szybkiego finału. Pokochałam się z S Heart Vibe, a jego niewinny wygląd sprawia, że nie znika ze stolika w sypialni, gdzie lubi wparadować z zaskoczenia moja mama. Chciałabym jednak zaznaczyć, że bywaja sytuacje, kiedy S Heart nie wystarcza - podczas penetracji, kiedy czucie jest u mnie osłabione lub po spożyciu większej ilości alkoholu. Wtedy sięgam po bezdotykowy masażer Pingwinka od Satisfyer, który jest silniejszy i daje większą precyzję.

To mój pierwszy gadżet erotyczny i jestem z niego bardzo zadowolona. Przede wszystkim nie jest nachalny i nie wygląda jak klasyczny masażer. Dostarcza mi wielu wrażeń i jest przesłodki!